Showing 19 Result(s)

#ZOSTAJEWDOMU

Życie w czasach kwarantanny. Przyzwyczajeni to ciągłego biegania według harmonogramu dnia, wydajemy się być zaskoczeni nagłym przymusowym zatrzymaniem. Siłą rzeczy musimy zwolnić, odciąć się od natłoku wrażeń, całej tej życiowej gonitwy, by zwyczajnie usiąść na dupie i pomyśleć. Boli. Bynajmniej mnie. Jestem takim trochę ADHDowcem. Nieustannie w ruchu niczym piłeczka pingpongowa. Nawet pisząc takie teksty jak ten, mam problem z usiedzeniem w miejscu. Mam w sobie ogrom niespożytkowanej należycie energii. A teraz tak na serio. Kwarantanna w dobie Internetu? W pewnym momencie będzie ciężko. Jednak Internet daje nam sporo możliwości. Zarówno w kontakcie, jak i rozwoju oraz skrzykiwaniu się do rewelacyjnych inicjatyw społecznych. Zatem #zostanwdomu i skorzystaj z moich pomysłów co zrobić z wolnym czasem.
P.S. Posiadacze dzieci, mogą nie być usatysfakcjonowani.

Przede wszystkim zacznijcie od domowej integracji. Najbardziej sprawdzonym sposobem są planszówki. Taki chińczyk na przykład. Chociaż, jakby się dłużej zastanowić, z uwagi na „zbijanie”, to może być zbyt emocjonujący początek. A przecież, musicie spędzić ze sobą co najmniej 14 dni. Może zatem na start Twister? Dwie pieczenie na jednym ogniu. Gimnastyka i spora dawka śmiechu. Nie macie? Zróbcie swoją wersję gry. Idźcie za przykładem Ross`a z kultowego serialu Friends i stwórzcie quiz o domownikach. Idealna okazja by powspominać, porozmawiać i dowiedzieć się o sobie czegoś więcej. Możecie w tą zabawę zaangażować przyjaciół  i zrobić telekonferencję. Natomiast jeśli jeszcze nie masz dość komputera, zawsze możesz wskoczyć na stary, dobry Kurnik.

Wiosenne porządki. Znowu posłużę się przykładem serialu Friends. Bądź jak Monica. Wywlecz z szafek wszystko. Dezynfekcja, odkurzanie, zamiatanie i najfajniejsze – organizowanie. Prawdopodobnie będziesz mieć dużo czasu na zabawę na tym polu. Z pomocą posłuży wam blog Pani Swojego Czasu. Być może odnajdziesz  jakieś zagubione skarby albo dziesięć złotych w kieszeni płaszcza. Zrób miejsce na nowe rzeczy, które kupisz za pieniądze oszczędzone na „kawkach na mieście”.  Zorganizuj aukcję lub wyprzedaż online. Możesz skorzystać z dostępnych portali takich jak vinted.pl lub utworzyć wydarzenie na Facebooku i zaprosić swoich znajomych.

Zakładam, że macie takie zapasy, że możecie się bawić w naszą poczciwą Magdalenę Gessler. Ha! Rzucić misternie talerzem we własnych domowych pieleszach, to jest dopiero. Domowe kuchenne rewolucje? Czemu nie. Zróbcie konkurs na najbardziej oryginalną potrawę z makaronu. Niech jeden z domowników przebierze się za Magdę. Dzień wcześniej możecie przygotować burzę loków z makaronu typu świderki. Nie wiem jak to zrobicie, obudźcie swoją kreatywność. Czasu trochę zleci. I wiecie co dalej. Jak nie, dla przypomnienia obejrzyjcie jeden z odcinków Kuchennych Rewolucji. Pamiętajcie! Smaczne, niesmaczne – jemy, nie marnujemy.

Nauczcie się czegoś nowego. Kupiliście jakiś kurs w promo, ale nie mieliście czasu by go otworzyć? Macie masę nieobejrzanych webinarów ? Może to czas na nowy język? Albo nauczenie się czegoś zupełnie nietypowego? Wyzwanie szpagat, język chiński, stanie na głowie, gra na jakimś instrumencie, kurs programowania, nauka szycia, własna książka… Mam wymieniać więcej? Myślę, że każdy z was ma w głowie coś takiego. Potrzebujesz wsparcia i motywacji? Podziel się tym co robisz z innymi na kanałach społecznościowych. Z pewnością znajdziesz kogoś kto chętnie dołączy do twojego wyzwania.

Na pewno masz książki, które czekają na półce albo pod łóżkiem.  Jeśli nie czytasz mój drogi, to jest twoje pięć minut aby zacząć i nie stracić w życiu tej nieziemskiej rozkoszy dla duszy. Nie musisz od razu lecieć z naszą noblistką. Może zacznij od ulubionego komiksu? Zostają ci jeszcze filmy i seriale. Zamiast nowych Netflixowych produkcji z którymi zapewne jesteś na bieżąco, warto sobie przypomnieć lub rzucić okiem na stare produkcje. Serial Friends to dla mnie klasyk klasyków, który bawi mnie po dziś dzień. Ciut szaleństwa? Zróbcie samochodowe kino domowe, samochód z krzeseł, otwarte okna, gwiazdy z orgiami zawieszone na suficie, kanapki, termos, kocyk i jazda. Fajnie? Pewnie, że fajnie.

Brakuje ci ruchu? Nie dajmy się zwariować możesz wyjść pobiegać, jechać rowerem za miasto albo na zwyczajny spacer. Wybierz jednak mało uczęszczane miejsca o wczesnych godzinach rannych, by uniknąć dużych skupisk ludzi. Wolisz zostać w domu? Poszperaj w sieci. Chodakowska, Lewnadowska i wiele innych, mniej popularnych fit trenerek udostępnia plany treningowe. Aktualnie nastąpił rozkwit wszelkich zajęć online, takich jak yoga czy taniec. Bardziej kreatywnie? Tor przeszkód między słoikami i rolkami papieru toaletowego.

Powyższe opcje masz już za sobą? Zatem, nadszedł czas na obudzenie twórczej strony twojej duszy. Przygotuj kartki wielkanocne w stylu Eko wykorzystując wtórnie materiały, które znajdziesz w domu, na przykład skorupki z jajek. Możesz też zrobić wiosenne dekoracje do domu, jakiś las w słoiku, albo łapacz złych snów (coby nie śnić o koronawirusie). Też nie? Odwiedź muzeum online. Wirtualne wystawy udostępniły takie muzea jak: British Museum, Galeria Uffizi we Florencji, Kioto Costume Institute w Kioto, Musse d`Orsay w Paryżu czy National Gallery of Art w Waszyngtonie. Sztuka wpływa na organizm relaksująco i odstresowująco – to udowodnione naukowo.

Zadbaj o innych: partnera, dzieci, przyjaciół.  Żyjemy w cudownych czasach, mimo kwarantanny mamy dostęp do Internetu, więc możemy zrobić telekonferencję z kim chcemy i kiedy chcemy. Trudno wam się zabrać do rozmowy? Skorzystajcie z fantastycznej gry budującej relacje. Jupitajnia Couple, Jupitajnia Friends lub Jupitajnia Seks to gry w których znajdziecie pytania dotyczące wspomnień, poglądów, potrzeb, perspektywy czy wartości. Jupitajnia to nietypowy bodziec do dbania o relację poprzez dialog.

A teraz!
Zamiast biadolić co zrobić z wolnym czasem, powinniśmy okazać wsparcie tym, którzy do pracy chodzić muszą, z przyczyn na które nie mogą mieć wpływu. Jak pomóc? Informacje znajdziesz na przykład na fejsbukowej grupie Widzialna ręka – Wrocław. Sytuacja jest niezwykle trudna, szczególnie pod względem ekonomicznym. Trudno mieć ochotę na zabawę albo myślenie o koronawirusie, gdy od twojej pracy zależy twoje przeżycie. Szczególnie, gdy masz na głowie kredyty, wypłaty pracowników i inne zobowiązania. Na portalu zrzutka.pl znajdziecie inicjatywę, która łączy wsparcie dla służb medycznych oraz branży gastronomicznej #PosiłekDlaLekarza. Wielkie chapeau bas i dzięki dla wszystkich, którzy ryzykują zdrowie swoje i swoich bliskich po to aby zapanować nad tym burdelem, który obecnie mamy.

TRZY FILMY O MIŁOŚCI

Spóźniłam się z tym tekstem. Wybaczcie. Powinien się ukazać w walentynki, bo wiadomo miłość wtedy najgorętsza. Część z was czuje wówczas głęboką potrzebę wyrażenia uczuć. Szczególnie tych lirycznych i z lekka perwersyjnych, ukrytych pod przykrywką zdroworozsądkowego racjonalizmu. Uf! Pomysł przyszedł jednak znienacka, gdy mnie, filmowego wyjadacza, poproszono o rekomendację czegoś odpowiednio poruszającego na tą okazję. Ha! Obejrzałam mnóstwo filmów, zarówno z przestrzeni kina niezależnego, masowego jak i z pieprzykiem. W zależności od perspektywy, wątek miłosny można odnaleźć wszędzie. Wszelakie konstelacje i wariacje. Jednak to te tytuły zakotwiczyły mi się w podświadomości. Kultowy, oryginalny, kontrowersyjny.

The Notebook

Mój klasyk z klasyków, w kategorii łzawych romansów. Niezliczona ilość chusteczek, wina i rozmazanego tuszu. Obejrzany wielokrotnie. Mam w głowie taki obrazek: studia, wynajmowany pokój na poddaszu, ogromna miska spaghetti, moja współlokatorka o wdzięcznym pseudonimie Łoś i rolka papieu toaletowego. Rozprawiałyśmy nad ówczesnym poziomem miłosnych uniesień i marzyłyśmy o mężczyznach w stylu Noah. Eh, co to była za noc. Wracając jednak do meritum, film urzeka mnie do dziś. Fabuła może nie jest zbyt oryginalna. Całość przede wszystkim, ma zadziałać jak sokowirówka i odsączyć z człowieka, gromadzone na tę okazję pokłady łez. Soczysty melodramat. Klimat lat czterdziestych, muzyka, cudowny uśmiech Allie i spanielowate spojrzenie Noah. Tak, Ryan Gosling największe wzięcie miał po tej ekranizacji. Stylizacje Allie są tak urocze, że chętnie dziś założyłabym którąś z jej sukienek. Kilka scen wprost uwielbiam. Na przykład pierwszą randkę Allie i Noah, albo jej kąpiel w ocenie i oczywiście scena spotkania po latach nad jeziorem. Przyjemnie zekranizowana romantyczna, młodzieńcza, szalona, ale też pełna przeszkód miłość. Sorry, nie ma mocnych.

Noe i Allie tańczą

Moonrise Kingdom

Wes Anderson robi filmy po to, aby nimi zachwycać. Kochankowie z Księżyca to nie tylko mój faworyt w kategorii miłość, ale też w ogóle jeden z moich ulubionych filmów. Wszystko w nim jest cudownie dopieszczone. Obsesyjna dbałość o każdy detal. Lekkość, oryginalny styl i inteligentny humor. Historia miłości w stylu retro, akcja dzieje się w połowie lat sześćdziesiątych. Para nastolatków z problemami – egzaltowana Suzy i aspołeczny skaut Sam zakochują się w sobie i postanawiają uciec. Wędrują pośród malowniczych krajobrazów, szlakiem Indian plemienia Chickchaw. Ten film to wielopłaszczyznowa rozkosz. Absolutna.

Suzy i Sam oglądają mapę.

LOVE

Czas na coś z pieprzykiem. Miłość przekraczająca granice, pełna pasji, wzajemnego uzależnienia i destrukcji. Grej i 375 dni (zmiany w zapisie są celowe), mogą się przy produkcji Noego schować pod poduszką z zawstydzenia. Soft porno na dużym ekranie robi wrażenie, na mniejszym przy zasłoniętych żaluzjach też. Nawet jeżeli miłość jest toksyczna, to wciąż jest jakąś historią miłosną. Film polecam raczej dojrzałym, z bagażem doświadczeń i własną pasjonującą historią w pamięci. Bezpieczniej jednak jej doświadczyć z bohaterami filmowymi lub w wyobraźni. Cytując Janusza Wróblewskiego z Polityki: „(…) sentymentalne porno okraszone przemyśleniami w stylu „nie wiedziałem, że życie jest tak trudne””.

Kochankowie leżą razem na łóżku.

Poza tymi trzema tytułami mogłabym wymieniać bez końca, bo w trakcie przypomniałam sobie o Lolicie Stanleya Kubricka, Między Słowami Sofii Coppolii oraz o Amelii. I można by tak bez końca. Miłość jest tematem niewyczerpanym.
Ile filmów, tyle historii.

LUBIĘ, GDY WODZISZ MNIE NA POKUSZENIE

Pod te WalęTynki. Bierzcie i czytajcie. Nie krępujcie się.

Lubię spotkać cię w sklepie. Między półkami wyłapać kątem oka. Niewinnie flirtować spojrzeniem. Ty patrzysz na mnie, ja zerkam ukradkiem na ciebie. Niby przypadkiem przechodzę obok. Mimowolnie cię dotykam, muskam opuszkami palców.

Lubię, gdy wodzisz mnie na pokuszenie.

Igrasz z moją silną wolą. Wystawiasz na próbę moje sumienie. Podążam dalej, niewzruszona. Nie oglądam się za siebie i czapkę bardziej opuszczam na oczy. Jestem przy kasie, ty też tam jesteś. Nie mogę opierać się dłużej.

Lubię, gdy wodzisz mnie na pokuszenie.

Przepadłam. Zabieram cię, do moich kilku metrów kwadratowych, okraszonych finezyjnym nieładem. Tulę cię do siebie, głaszczę czule, chowam do szafy. Ot taka perwersja. Daleka od 365 dni, marnujących papier i taśmę filmową. Tu jest głębia, w rzeczy samej. Głębia w czystej postaci. Bo tę szafę omijam łukiem refleksyjnym. Znęcam się nad sobą i nad tobą, uchylając od czasu do czasu drzwiczki i patrząc się na ciebie przymilnie.

Lubię, gdy wodzisz mnie na pokuszenie.

Idę do kuchni by oderwać me myśli od ciebie. Stawiam przerdzewiałą kawiarkę na palniku, upinam włosy w luźny kok. Wpinam w uszy ciężkie, złote klipsy. Zapach świeżej kawy z cynamonem wznieca me pożądanie. Zaczynam celebrację. Wyciągam cię z szafy, szybko i bezładnie. Zrywam twe kolorowe okrycie. Wciąż walczę ze sobą, jednak w końcu ulegam. Ukazujesz mi się w pełnej krasie. Taki idealny, gładki, delikatny.

Następnie stopniowo, warstwa, po warstwie. Rozkosznie delektuję się wrażeniami. Bawię się doznaniami. Odkrywam twe wnętrze. Smak wanilii ogłusza moje zmysły.

Czar prysł.

Lubię, gdy wodzisz mnie na pokuszenie.

Wiem, że nie mogę cię więcej. Wszak to była tylko chwila. Okamgnienie. Przełknięcie śliny.

Jeszcze raz.
Z miłością…


A jakie wrażenia na tobie wywiera pudełko z ptasim mleczkiem? Idąc za slangiem marki, od której ścianki zaczynasz?

Tragikomedie miłosne II

 

chciałbym się w tobie zakochać.  / historia zasłyszana w tramwajowym przeciągu. spisana naprędce.

 

kochasz mnie?

nie wiem.

nie kochasz mnie?

skąd wiesz.

a pokochasz mnie?

mógłbym.

 

czas.

 

chciałbym się w Tobie zakochać – rzecze on. – może kiedyś.

 

kiedy jest miłość, a kiedy zakochanie? myśl przebiegła.

 

taka ułuda. subtelna manipulacja. czysta asekuracja.

balans na krawędzi, odpływy i przypływy. wyrafinowana gra. uzależnienie. pociąg donikąd.

 

czekała. tak bardzo. a smutek jej serce pożerał.

 

Ja nie wiem czy będę szczęsliwy w związku monogamicznym.

oh.

A chciałbym się w tobie zakochać, pamiętaj.

oh.

 

czym jest miłość? on rzecze. nikt nie wie czym jest. ot słowa. czy to jest dla ciebie ważne? skoro mi zależy.

oh.

chciałbym być z tobą i tylko z tobą.

 

nie poznałeś tego? tej radości w sercu? łaskotania w podbrzuszu, potrzeby dzielenia się tym uczuciem?

 

co czujesz?  nazwij to?  <bo to takie normalne, wydawałoby się>

czemu tego nie powiesz?

bo czekam na odpowiedni moment.

jaki?

zajebisty.

?

 

wiem, że chcę być z tobą. do końca świata.

a za kilka lat, to pokochasz mnie?

no może. nie wiem, co będzie za pięć lat.

ale mówiłes, że do końca świata.

ale mi zależy.

 

i uciekła. przepadła.

koniec.

USTA | USTA

{

Historia o pontonie.

Ostatnio co wchodzę na facebooka to pierwsze co mi się pojawia na ścianie to zakupy online. Jakaś dziwna sprawa. Nie wiem czemu algorytmy fejsa wrzucają mi to na pierwszy plan. No spoko. Postanowiłam zobaczyć „o co cho”. Jedyne co zapamiętałam z tych spektakularnych zakupów to panie prowadzące. Wodzirejki – wizjonerki, których głos przechodzi przez coś, co z ustami miało kiedyś coś wspólnego. Prawdopodobnie.

I tak zrodziła się myśl ma nieposłuszna.

Co się dzieje w przyrodzie? Wiem, że różne trendy przychodzą i odchodzą. Solarium było na przykład. Byli tacy co z umiarem z niego korzystali, byli tacy co lubili swoją skórę przypalać permanentnie i regularnie, do koloru gorzkiej czekolady. Aktualnie obserwuję wysyp pontonowych ust, wachlarzy nad okiem i sztucznych paznokci. Tak się zastanawiam nad doznaniami z posiadania takiego przybytku. Ostatnio  ugryzło mnie coś w usta,  czułam się conajmniej dziwnie, z doczepem w postaci opuchlizny. Jednak zakładam, że owa pulchna parówa nad wargą może być jakimś fetyszem, uwydatniona blaskiem brokatowego błyszczyka w kolorze nude. A jeszcze lepiej ostry pink. 

No, ale jakoś nastolatki z tymże czymś jakoś mnie nie przekonują. To wzbudza we mnie jakąś kontrowersję, taka trochę parada pontono klonów. Z jednej strony naturalność ma w mediach delikatny come back, z drugiej perfekcyjne Instagramerki, zrobione tak by urzekać. Instagram – Biblia niekończącej się szczęślwości. Zdecydowana większość dorosłych ludzi, jest tego świadoma i zagląda do tej wirtualnej księgi z przymrużeniem oka. Wracając z pracy scrollują insta w ramach relaksu i codziennego odmóżdżenia. Młode dziewczyny zazwyczaj szukają akceptacji i przynależności, a brak świadomości własnego ciała często zapędza je w efekt kopiuj – wklej. 

Nie, nie jestem przeciwna zabiegom medycyny estetycznej. Wiadomo, każdy chce wyglądać lepiej od oryginału. Zabieg dopasowany do urody i wykonany profesjonalnie, tak by podkreślał urodę a nie dodawał śmieszności jest ok. Tu się pojawia drugi problem. Mamy masę samozwańczych kosmetyczek i masę kobiet, które mają mocno podlegające dyskusji przeświadczenie o swoim poczuciu estetyki. Nikt im też nie powie „stara, przesadziłaś”.  Całość zaszpachlowana makeupem podpatrzonym na jutubie. Nie dokonując wcześniej żadnej autokrytyki lub chociaż konsultacji. I potem człowiek wbija na zakupy online i nie wie na czym się skupić. Na ciuchach czy na potężnej wardze.

Ja nieustannie jestem fanką pielęgnacji, naturalności i eksponowania swoich mocnych stron. Póki co, a młodością nie grzeszę.

Hm. 

Lubię pełne usta. Lubię też swoje usta. Zwyczajne, ale całuśne usta

}

LATO | DZIAŁAJ

Lato to wciąż najbardziej pożądana pora roku.

Z tym, że dla mnie lato zaczyna się wtedy, gdy słońce stapia mnie z asfaltem i czuję uderzającą bryzę gorąca wychodząc z mieszkania. To taki stan, kiedy rzeczywiście doceniam chłód między lodówkami w Biedronce. Zaczyna się od dwudziestu pięciu stopni, górna granica nie ma tu znaczenia. To jedyna pora roku kiedy doceniam swoje naturalne „piękno” i mam się w co ubrać. Jestem kolekcjonerką sukienek, gromadzę je od czasów gimnazjum. Wyciągając je latem, dokonuję szybkiej kontroli wpływu drożdżówek z ulubionej kawiarni na obwód talii. Dochodząc jednak do sedna, latem zwyczajnie świat wydaje mi się bardziej przyjazny, ludzie jakby mniej nerwowi. Chyba, że temperatura nie mieści się na termometrze, wtedy mamy sytuację odwrotną. Nade wszystko, jednak uwielbiam ten zapach. Szczególnie w sierpniu coś wisi w powietrzu. Jakaś taka magia. Mam to szczęście, że wciąż mogę się czuć jak nastolatka i celebrować wakacje jak dzieciak, co pewnie nie potrwa już długo.

Co polecam letnią porą:

♥ zatrzymać się. Ot zwyczajnie, zatrzymać, złapać chwilę, pomyśleć. Tak, w myśleniu, mogłabym osiągnąć mistrzostwo świata, gdyby ktoś wpadł na pomysł by uczynić z tego rywalizację.

♥ jechać na wieś, albo nad jezioro, gdzieś blisko natury i wybrać się na przejażdżkę rowerową pośród łanów zbóż, najlepiej o zachodzie słońca. Efekt wow gwarantowany, a ten zapach zamknęłabym w butelce.

♥ delektować się wieczorami. Zawinąć w koc, pić wino i oglądać gwiazdy. Moment w którym pierwszy raz odnalazłam na niebie mały i duży wóz pamiętam do dziś. Tak, brzmi fantastycznie zabawnie, jednak to była jedna z bardziej magicznych chwil w moim życiu. Gdy po 30 latach, ktoś w końcu wskazał mi, gdzie to wszystko leży. Nie ma innej opcji,  to musiał być moment życia.

♥ nauczyć się czegoś nowego. W ubiegłym roku uczyłam się wspinaczki skałkowej, w tym roku uczę się programowania. To nie musi być coś wysokobudżetowego. Coś twojego. Gotowanie rosołu, też jest git. Ja nie umiem, może powinnam o tym pomyśleć.

♥ spotkać się z przyjaciółmi. Jesli jesteście w tej sytuacji co ja, że kilka razy w swoim życiu zmienialiście miejsce zamieszkania to koncept wydaje się idealny. Zawsze latem odwiedzam „moich ludzi”. Każde z nas mieszka w innym rejonie Polski. Coroczne, obowiązkowe przyjacielskie turnee krajoznawcze, czas rozpocząć. Spotykaj się z przyjaciółmi, póki są. Wiele rzeczy w twoim życiu ulegnie zmianie, wielu ludzi odejdzie. A przyjaciele znając cię od najgorszej strony – będą. 

♥ odwiedzić nowe miejsce. I tu też nie chodzi odrazu o Palermo. Coś nowego, ot tyle. 

♥ zadbać o swoje zdrowie. Jeśli cały rok odkładasz wszelkie badania na później zrób to teraz. Serio, uwierz mi niestety odkładanie swojego zdrowia na później nigdy nie popłaca, bo w momencie w którym najmniej się tego spodziewasz zdetronizuje całe twoje dotychczasowe plany. Lepiej dmuchać na zimne. Bez względu na wiek, po prostu to rób – badaj się.

♥ spełnić jakieś swoje marzenie. Cokolwiek. Malutkie, maluczkie.

♥ zrobić coś co wykracza poza twoją strefę komfortu. Nienawidzę szczerze tego określenia. Serio. Jednak tak, ja dołączyłam do Toast Masters. Będę uczyć się występować publicznie. To wykracza poza moją strefę komfortu bardziej niż skok ze spadochronem i wspinaczka tradowa. No może gdzieś pomiędzy. 

♥ przeczytaj ksiażkę. Yhm, masz u szerokie pole wyboru. Na wypchanych po brzegi bibliotecznych półkach na pewno znajdziesz coś dla siebie.

♥ obejrzeć dobry film. Nie serial. Ja wiem, że seriale Netflixa są rewelacyjne i mogą rywalizować  z dobrą kinematografią. Jednak szczerze polecam wycieczkę do kina. Tego lata jest tyle rewelayjnych premier, że sama nie mogę się zdecydować na co iść w pierwszej kolejności.

Udanego Lata!

TRAGIKOMEDIE MIŁOSNE

{

Miłość. Historia zasłyszana na blokowisku ubrana w słowa.

Nie jest prosta. Ta miłość cała. Zaskakuje w każdym momencie. Masz z góry przerąbane, gdy okaże się w Tobie drzemie jakiś romantyk, samozwańczy piewca miłości, poszukiwacz myśli nieuczesanych. Kiedy w Twej duszy szeleszczą świerszcze, albo za dużo naczytałeś się bajek za młodu. I potem taki czy taka idzie pod górę całe życie. We współczesnych czasach napędzanych Tinderem. Z góry czuć dramat podszyty Harlekinem. To nie fantasmagoria. To ludzka codzienność.

Wpadasz sobie w tę miłość i oddajesz się jej bezwiednie. Wierzysz, ufasz, czujesz, kochasz.  Zawsze jednak zjawia się coś, niedjaboże ktoś i sytuację wywraca do góry kotem. Albo potem. A tu nie jest prosto, jak się okazuje. Konstelacje przeróżne dyktowane ukrytą obawą przed miłością, czułością. A najlepszy jest trgikomiczny Harlekin w stylu: Kochasz mnie. Nie wiem. To czemu tak. I tu ono/ona/on przekracza granice młodego Wertera. Tak się dzieje ponoć. I ona/ono/on idzie w siną dal, zbierać okruchy pękniętego serca. Wtyka, skleja. Postanawia poczekać. Wszystko się przecież może zmienić. Może damy sobie czas on/ona/ono pozbiera się do kupy, upcha durną miłość w kieszeń, bo może ona nie potrzebna, jakoś tak.  Być czy nie być. Zostać czy odejść. Czekać, nie czekać, Po co, na co… A co jeśli. Prościej pewnie żyć tu i teraz, ale jednak ona/on/ono chce mieć jakąś wiedzę na czym stoi, i czy ten na kórym stoi ją utrzyma. Przeniesie, da to czego potrzebuje. A co jeśli zwyczajnie ją zdejmie z barków i pobiegnie dalej. Bo nie kocha jednak. Zatem ona czeka na sygnał, znak, na jakieś zrządzenie. I myśli sobie, że może on tak jednak wpadnie  krzyknie jak w operze mydlanej:

Kocham Cię, tylko zostań tu przy mnie.

Taka współczesna Romeo i Julia.

Niby chcą być razem, ale czy reanimacja się powiedzie? Czy ona poczuje, że on kocha, czy on poczuje, że ja kocha. Czy sobie wybaczą wzajemnie.

wyrazy uznania dla romantyków we współczesnym świecie.

}